Z cyklu „Sin Studio”


Adam Fleks

Gdańsk

O sobie:

Fotografuje od 8 roku życia. Od 1994 członek Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego, od 2008 ZPAF.
Obecnie specjalizuje się w technice litowej, głównie na materiałach przeterminowanych. Wystawia wyłącznie prace w technikach tradycyjnych. Ponad 20 wystaw indywidualnych oraz uczestnictwo w ok. 140 zbiorowych.

Cykle „Ul. Długa” i „Sin Studio”




Moja technika litowa z otworkową złączona


Mogłoby się zdawać, że nie ma niczego prostszego niż fotografia otworkowa, w której dużą rolę może odgrywać intuicja połączona z pewną dozą wyobraźni i uzupełniona praktycznie dowolnym sprzętem. Efekty końcowy można wzmocnić stosowną obróbką materiału światłoczułego, co w moim przypadku (trudnoo uleczalnym) oznacza przerobiony aparat dalmierzowy, przeterminowane filmy oraz papiery fotograficzne, a także samodzielnie składane wywoływacze zarówno do filmów jak i błon, a szczególnie papierów, które obrabiam w wywoływaczu litowym. Ten ostatni ma tę szczególną zaletę, że daje drugie życie starym papierom jak np. Fotonbrom czy AGFA, które w przeciwnym wypadku trafiłyby na śmietnik, bo zwykłych odbitek wywołać się już na nich nie da; chyba że ktoś lubi zadymione światła i niski kontrast. Na OFFO 2021 przygotowałem dwa zestawy fotogramów obrobionych w samodzielnie zestawionym wywoływaczu litowym ORWO 70 wg receptury znalezionej w pracy Mikołaja Ilińskiego „Materiały fotograficzne czarno-białe”, wyd. 2, Warszawa 1970. ORWO 70 jest tam opisany jako „wywoływacz silnie zasadowy do błon graficznych kreskowych”. Jest on w składzie swoim bardzo podobny do ilfordowskiego ID-13, którego też używałem z podobnym skutkiem; receptura niemiecka wymaga nieco więcej bromku potasu. Silne rozrzedzenie wywoływacza poligraficznego sprawia, że stare i nowe papiery ciepłotonowe (stare ORWO, FORTE, Fomatone MG, Ilford Warmtone, AGFA itp.) po kilkukrotnym prześwietleniu w stosunku do obróbki standardowej najczęściej dają po wywołaniu mocno kryte światła w odcieniach brunatnych, brunatnozielonych lub ciepłoczarnych, zaś światła są często żółtawe, łososiowe – generalnie nabierają one ciepłego zabarwienia. Kontrast odbitek/krycie cieni zależy od długości ich wywoływania w kuwecie przy ciągłej obserwacji. Mój pierwszy zestaw „Ulica Długa” na negatywie Kodak 3200 i na papierach Fotonbrom 111 K Special z przełomu lat 80/90-tych był mało podatny na zmiany kolorystyczne, ale przynajmniej można go było wywołać bez zadymienia, otrzymując charakterystyczną tonalność z mocno krytymi cieniami, delikatnie wyrobionymi szczegółami w światłach, zaś w tonach pośrednich uzyskałem miły dla oka efekt w postaci widocznego ziarna. Jest on poprawny technicznie, i na pierwszy rzut oka widać, że został tutaj osiągnięty efekt vintage, dość ceniony przez niektórych. Jedno zdjęcie stanowi wyjątek, jako że odbiłem je na zabytkowej Agfie Record-Rapid 111 RRN 3 (gradacja normalna). Bardziej podoba mi się jego kontrast, światła są lekko zaróżowione. Przedłużenie czasu naświetlania (tutaj było i tak aż 270 sekund) prawdopodobnie wpłynęłoby na silniejsze zaróżowienie świateł. Jest to stary, niskoczuły i powolny papier, dający jednak przy pewnej dozie cierpliwości ciemniowej bardzo miłe dla oka i duszy rezultaty.
Zestaw drugi „Sin Studio” z bardzo otwartą na eksperymenty formalne modelką Alą odbiłem na plastykowym papierze AGFA MCP 310 RC z przełomu dekad 1990/2000. Podkreślam przy tym, że wywoływacz był taki sam (ORWO 70) w przypadku obydwu zestawów. Osiągnięty efekt jest zupełnie odmienny; wynika to też z użytego negatywu. Była to błona kinematograficzna ORWO NP7 (odpowiednik ORWO NP27) wywołana w złożonym przeze mnie D-23, który jest o tyle sympatyczny dla użytkownika, że pozwala poprawnie wywołać praktycznie każdy negatyw, działając znakomicie wyrównawczo, kompensacyjnie i nie podbijając ziarna. Jednak lit pozwolił uzyskać na tym papierze dwie rzeczy – po pierwsze podbił i uwydatnił ziarno, które stało się praktycznie policzalne, oraz nadał odbitkom pięknego zabarwienia – brunatnobrązowego w cieniach i ciemnożółto-pomarańczowego w światłach; przejścia tonalne to taniec uwolnionych kropek z emulsji negatywu. Tytuł to pastisz filmu „Sin City”, który nasunął mi się po tym, jak cierpliwa modelka rzekła mi tylko: „Zrobię, co będziesz chciał”.