Z cyklu „Nie-ta-lalka” W obliczu (nie)ludzkich skryptów


Agnieszka Kot

Branice

O sobie:

Agnieszka Kot - jest absolwentką dwóch Instytutów Sztuki: w Raciborzu oraz w Opolu. Brała udział w kilkunastu wystawach zbiorowych zarówno w Polsce, jaki i za granicą. Jej prace z cyklu „Planta” zajęły drugie miejsce w XXIII konkursie Cyberfoto. Laureatka konkursu fotograficzno-literackiego „Pankreacje” w kategorii fotografia oraz konkursu fotograficznego „A co z wartościami?”. Miłośniczka lalek. Cykl zgłoszony do ekspozycji nosi tytuł „Nie-ta-lalka”. Jest to seria prac, którą ciągle rozwijam, konfrontując lalkę z człowiekiem, który się nie rozwija, wpada z jednej pułapki w drugą i nie ma swojego życia. Innymi słowy jest uwikłany w różnego rodzaju skrypty.




Agnieszka Kot



Nie-ta-lalka

W obliczu (nie)ludzkich skryptów

O niemrawej martwocie, która rodzi się z kaprysu lalkarza i jakiejś artystycznej żądzy. Ucieleśnionej w podatnym a przy tym niezwykle plastycznym materiale. Że i ze swoistej wrażliwości (sensibilité) swego (s)twórcy pochodzi, dowodzi tego fakt następujący. Lekka, nad wyraz niespotykana i do końca nie-odkryta forma owej istoty. Która nawet nie musi zbytnio zabiegać o naszą atencję. Ów cudowna żarliwość (s)twórcy opiewa ją bowiem w całości, podobnie jak jego autentyczne przeżywanie lalkarstwa. W końcu to swoiste życio-tworzenie, które, choć przedstawione w kruchości, dochodzi do dwóch wprost przeciwnych sobie zapatrywań...


Nie-ta-lalka

W obliczu (nie)ludzkich skryptów

Nie jest to jednak opowieść o lalce, ale o człowieku, który się nie rozwija, wpada z jednej pułapki w drugą i nie ma swojego życia. To historia o każdym z nas, gdyż wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy uwikłani w różnego rodzaju skrypty...


Wróćmy jeszcze na chwilę do lalki. Otóż słowo lalka (doll) czy też jego czułe zmiękczenie laleczka (dolly) prawdopodobnie powstało z przekształcenia słowa jałmużna (dole). Laura Starr sugeruje, że mogło być ono również jedną z wariacji wyrazu służebnica (doll, doul, douckie itd.)1. Łacińskie słowo pupa oznacza nie tylko lalkę, ale także dziewczynkę oraz... poczwarkę. Bliskie jest mu wyraz pupus, czyli chłopiec. Natomiast ich zdrobnienie: pupilla (laleczka) i pupillus to określenie małoletniej sieroty, kogoś pozostającego pod czyjąś opieką, a także ucznia. Stąd mamy przecież angielskie słowo pupil. U nas występujące również w tym samym zapisie i do tego mamy jeszcze określenie pupilka. W tym kręgu znaczeniowym znajdują się także zarówno niemieckie, jak i francuskie słowo pupille2. Z kolei wszystkie z wymienionych wyżej słów dają jeszcze jeden trop, mianowicie prowadzą do greckiego zwrotu kore, które oznacza nie tylko dziewczynkę (laleczkę), ale także – źrenicę oka3. Wszak mówi się, że to właśnie oczy są zwierciadłem duszy. W starożytności było to głęboko zakorzenione wyobrażenie, zgodnie z którym w średnicy ludzkiego oka możemy rozpoznać malutki niczym lalka – obraz nas samych. W takim odbiciu czy też podwojeniu nic się bowiem nie ukryje. A skoro jesteśmy już przy duszy, to po grecku oznacza ona również nocnego motyla (psyche)4. Lalka jest przedmiotem, w którym zatarte zostają granice między życiem a śmiercią, prawdą i pozorem, rzeczywistością a fantazją, światłem i mrokiem. To bycie-tego-co-na-wskroś-inne. Mamy więc do czynienia z nie-w-pełni-podmiotem. Niechętnie odnajdujemy w niej zaledwie echo, widmo i podobieństwo nas samych. W końcu lalka to także animant, który musi być (chociażby w sensie myślowym) mobilny, skazany na przyjęcie ról, konieczność gry — i nie za bardzo może zmienić swoje położenie. To „poruszenie” może odbywać się również na zasadzie „patrzenia”. Ukłute przez Ritę Felski sformułowanie to be looked, oznacza bowiem bycie patrzoną a w zasięgu takiego wzroku, kryje się niestety niebezpieczeństwo bycia kimś innym niż tylko sobą5.


Zdumiewające jest to, jak łatwo z rozważań o lalce możemy przejść do namysłu nad człowiekiem uwikłanym w różnego rodzaju skrypty. Już Platon trafnie ujął ich naturę:

Pomyślmy sobie, że każdy z nas, jako istota żywa jest marionetką boskiej roboty. Czy to jako zabawkę dla siebie, czy też dla jakiegoś poważnego celu bogowie nas tak zbudowali, tego przecież nie wiemy. Ale to wiemy, że są w nas te stany, jakby struny albo jakieś nitki przeciwstawione sobie nawzajem, i pociągają nas do przeciwstawnych sobie działań”6. Są w nas pewne utrwalone i automatyczne sposoby działania. Czy tego chcemy, czy nie, utkane z nich jest prawie każde nasze postępowanie. To sieć nieuświadomionych scenariuszy, niezliczona ilość drobnych, skryptowych połączeń, splecionych z przekonaniami danego człowieka o świecie oraz miejscem, jakie on sam w nim zajmuje. Wszystko jest częścią większego planu. Innymi słowy to nasz życiowy plan. I choć nie jest to zbyt miła perspektywa, jakie jednak mamy wyjście? Co więcej nikt nam nie ułożył tego planu, żaden tajemniczy autor nie napisał scenariusza. „Każdy z nas we wczesnym dzieciństwie – napisze Alfred Adler – decyduje o tym, jak będzie żył i jak umrze. Plan ten, cały czas obecny w naszym umyśle, nazywać będziemy skryptem. O zachowaniach błahych decydować można racjonalnie, jednak nasze najważniejsze decyzje zostały podjęte. Zdecydowane zostało, jakiego rodzaju osobę poślubimy, ile będziemy mieli dzieci, w jakim łóżku umrzemy i kto wówczas przy nas będzie. Choć może to nie być to, czego byśmy pragnęli, jednak do tego zmierzamy”7. Jeśli np. nasz plan życiowy nosi nazwę „Udręczona/y”, to żeby go zrealizować, wybieramy działania (czy pozwalamy na takie zachowania innych), które tylko sprawią nam utrapienie, wpadając tym samym z jednej pułapki w drugą („dlaczego ty tyle pracujesz, cały dom jest na mojej głowie?”, „tak to posprzątałeś, że i tak będę musiała to po tobie poprawić”, „mam już w domu pięć kotów, ale jak zobaczyłem tego bidulka, to po prostu nie mogłem go zostawić”, „możesz sobie to wyobrazić, kiedy cała piątka jest w domu, to czuję się jakby startował odrzutowiec”, „twoja matka tylko mnie krytykuje”, „czy to nie okropne, znowu pożyczył ode mnie pieniądze i nie oddał?”).

Z kolei głęboko zakorzenione w nas dążenie do ogrywania ról, tylko wzmacnia działanie skryptów. Stąd tak trudno jest się z nich wyzwolić... Skrypty sprawiają, że gubimy gdzieś po drodze zdolność do wszelkiego rodzaju wytworów lub pomysłów dotyczących naszego życia. Przestajemy być twórczy, nie rozwijamy się a jednie realizujemy z góry określony plan. Plan, o którym „wiemy” tylko my sami. Z wiekiem człowiek nabiera przebiegłości, wyostrza się więc i charakter towarzyszących mu skryptów (co może dać złudne wrażenie rozwoju). Wspomniany wcześniej przykład planu życiowego „Udręczona/y” nie realizujemy już np. w łagodniejszej postaci, w której to nasze rodzeństwo jest faworyzowane przez rodziców („dlaczego jej/jemu zawsze się upiecze?”, „czy to nie okropne, że zawsze muszę sprzątać zabawki siostry?”), ale w bardziej precyzyjne odsłonie – wybierając sobie na męża/zonę osobę, która przysporzy nam cierpienia („czy on nie jest okropny, dlaczego on tyle pije?”, „przez nią mam same problemy, to istny koszmar”). To nie przypadek, że spotykamy w swoim życiu właśnie takich, a nie innych ludzi. W zależności od tego, jaką sami gramy rolę, takich też dobieramy sobie towarzyszy.

Nie możemy zobaczyć swojego pełnego obrazu (imago). Ciągle tkwimy jakby w niedorosłej formie siebie (poczwarka). Dopiero, gdy zakończymy swe życie – uwidoczni się życiowy plan, który faktycznie odgrywaliśmy i to, czy był to program zwycięzcy czy przegranego...


Możemy jednak znać sobie sprawę z tego, w jakim planie uczestniczmy i jakie skrypty prowadzą do jego realizacji. I choć nigdy nie uda nam się zupełnie od tego uwolnić, ponieważ skrypty zawsze odrosną jak niechciana narośl, będą za nami o krok, tuż za rogiem i znajdą nas w każdym nawet najciemniejszym zaułku – to warto podjąć niezmordowany wysiłek i prowadzić z nimi walkę.




Bibliografia



1. Berne E., Dzień dobry... i co dalej?, przeł. M. Karpiński, Poznań 2005.

2. Felski R., Doing time: feminist theory and postmodern culture, New York 2000.

3. Jurkowski H., Dzieje teatru lalek: od antyku do romantyzmu, Warszawa 1970.

4. Platon, Prawa, przeł. M. Maykowska, Warszawa 1997.

5. Przyłuska-Urbanowicz K., Pupilla, Gdańsk 2014.

6. Starr B., The doll book, New York 1908.

7. Szczeklik A., Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny, Kraków 2007.

1B. Starr, The doll book, New York 1908, s. 14.

2K. Przyłuska-Urbanowicz, Pupilla, Gdańsk 2014, s. 174-175.

3A. Szczeklik, Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny, Kraków 2007, s. 58.

4Tamże, s. 53 i 60.

5R. Felski, Doing time: feminist theory and postmodern culture, New York 2000, s. 182.

6H. Jurkowski, Dzieje teatru lalek: od antyku do romantyzmu, Warszawa 1970, s. 35. Cytaty oryginalny pochodzi natomiast z: Platon, Prawa, przeł. M. Maykowska, Warszawa 1997, s. 44.

7E. Berne, Dzień dobry... i co dalej?, przeł. M. Karpiński, Poznań 2005, s. 49-51.